Na prośbę Michała zamieszczam tu Jego tekst o naszym PRZYJACIELU BOHDANIE Andrzej
„LUDEK”
Urodziłem się dn. 15. lutego 1947 r. w Łodzi. Początkowo zapowiadałem jako genialne dziecko, lecz z biegiem lat geniusz mnie opuszczał………..
[ cytat z napisanego prze Bogdana życiorysu]]
Aby coś takiego o sobie samym napisać to trzeba mieć po pierwsze dystans do siebie albo być Bogusiem Ludkowskim. Może trochę sentymentalnie będę pisał, ale z „Bodziem” znaliśmy się kilkadziesiąt lat. Trudno jest nie mieć wspomnień po tak długiej znajomości, właściwie to czemu piszę „po”? ona trwa nadal, może inna, inaczej rozumiana, ale nadal. Mam nadzieję, że wielu moich kolegów podobnie tę sytuacją odbiera. Jakieś kolejne Mistrzostwa Polski na początku lat osiemdzisiątych w Pińczowie i pierwsze „Bogusiowe” śruby napędowe przypomniane później przez Anię [ córkę Bogdana ] i Kolegów przy Jego odejściu. Zaczynał swoją modelarską działalność jak większość z nas, czyli nie do końca wiedząc w czym będziemy mogli spełnić swoje pomysły. Tak jak to zwykle bywa - najpierw latamy- czyli robimy modele latające , a potem przechodzimy do modeli pływających, czy samochodowych, bo do tego trzeba dorosnąć. Swoje starty rozpoczął od modeli redukcyjnych, później przeszedł do swojej najbardziej ukochanej dziedziny modelarstwa jaką były modele F-1 i FSR , którym był do końca wierny. Nie będę opisywał wielokrotnych udziałów Bodzia w reprezentacji Kraju na wielu zawodach i o tym jakie miejsca i inne osiągnięcia były Jego udziałem. To taki trochę sentymentalny tekst - bo o serdecznym Koledze, Kumplu , Przyjacielu i nie umiem tego napisać na zasadzie sprawozdania z życia i osiągnięć - czyli był, zdobył, uzyskał i coś tam zakończył. Bogdana jest po prostu brak – nadal nie umiem pogodzić z faktem, że odszedł, cały czas mam nadzieję, że zadzwoni. „Pamiętajcie o ogrodach”, jak zawsze mawiał mam nadzieję, że pamiętamy mimo zimy, bo trudno nawet mimo dużych mrozów nie mieć w sobie wspomnień wielu ciepłych wspólnie przeżytych sytuacji. Wyjazdów na zawody i noclegów w jakiś dziwnych budynkach , na starych wojskowych materacach, w korytarzach szkół czy koszar, w czasach „demoludowych”. Czterech facetów z sześcioma ślizgami , serwisem modelarskim i rzeczami osobistymi na zawodach w południowych Czechach – Bogdan, Krzysiek, Marek i ja. Jakie wywołaliśmy brawa organizatorów gdy się zebrali aby zobaczyć jak my w tym samochodowym wynalazku jakim był Bogusia „Fiat 126” się zmieścimy , a zmieściliśmy się!. Gdzieś tam kolejne wspólne zawody, „zarwane” piętrowe łóżko i wspólne spanie „na parterze” w jednym, maleńkim, zbudowanym chyba gdzieś w latach „60” minionego stulecia domku z płyty pilśniowej , jakie wówczas „królowały” w różnych ośrodkach wczasowych, a w takim nas zakwaterowano. Zalana deszczem „żółta WEBRA” i start z moim nadajnikiem, ale bez „rewersów” więc z anteną pod pachą bo kierunki pracy serw są takie a nie inne. Wyjazd do Dortmundu na targi, ale bez nadmiaru pieniędzy na hotel i dlatego spaliśmy w samochodzie. Takie wspomnienia można by przytaczać praktycznie w nieskończoność, bo Bogdan był praktycznie na każdej większej imprezie i to jest bardzo istotne On tam był rzeczywiście a nie je odwiedzał. Powstała firma W.A.M. początek stworzonego przez Bogdana zupełnie nowego dla naszego modelarskiego środowiska świata – taki lokalny „Graupner” jak został kiedyś określony – uważam, ze zasłużył tym co robił i jak to robił na znacznie więcej. W przypadku Bogdana – tak jak napisałem W.A.M. a później „PROFIL SERVICE” to przede wszystkim była Osoba , która nie tylko stworzyła te firmy , bardzo istotne w naszym modelarskim świecie , ale swoją osobowością i olbrzymią charyzmą poprowadziła. Firma PROFIL – SERVICE była dostawcą swoich produktów do wielu krajów w Europie, ale też do Chin [ proszę mi pokazać inną firmę modelarską, która jest eksporterem do tego rejonu świata a nie importerem, a Bogdanowi się to udało ! ]. Sympatia do klas FSR [ przecież miał w swoim dorobku również fakt „szefowania” w ramach LOK tym klasom] zaowocowała fantastycznemu pomysłowi stworzenia najprostszej wersji FSR – 3,5V Standard. Trwało to pewien czas, ale jak świetnie oglądało się zawody w tej klasie której nie jako „ojcował” na przykład podczas zeszłorocznego „Bogusiowego” pikniku w Pabianicach. Wysłanie , a dokładniej danie w prezencie młodym modelarzom kadłubów modeli czy na przykład przegubów, bo to są początkujący modelarze było u „biznesmena” Bogdana rzeczą oczywistą i nie podlegającą dyskusji, wielokrotnie sam byłem świadkiem takich sytuacji. Aby się tak umieć zachować to trzeba rozumieć co i dla kogo się robi – Boguś taki był. W naszym środowisku na pewno spotkamy wielu ludzi, którzy działają i myślą podobnie, ale mam prośbę do „Pierwszego po Bogu” na „Latającym Holendrze” , Panie Kapitanie Van der Decken – ciepła koja, trochę czasu na wieczorne „pogaduchy” i parę szklaneczek dobrego , antylskiego rumu dla Bogdana, prosi w imieniu Jego kolegów i swoim - Michał Daranowski
_________________ Jeżeli posiadasz stary spalinowy silnik modelarski do kolekcji i chcesz go oddać w dobre ręce, daj znać. Omówimy warunki.
|